Co mam do zaoferowania, czyli w pułapce własnych myśli o byciu słabą partią

Witajcie ponownie w moim randkowo-związkowym cyklu. Zaliczył chwilę przerwy z uwagi na treści o oszczędzaniu, ale spokojnie, co się odwlecze to nie uciecze, odgrzewamy kotlecika i ruszamy z tematem prosto na tinderowy rynek.



Kiedy wspomniałam przy znajomych, że chciałabym poruszać na blogu temat nieudanych randek i związków usłyszałam uważaj, karma wraca. Wraca, to prawda, ale nie zamierzam tutaj podawać personaliów, prać brudów, czy kogokolwiek obrażać. Mam jednak kilka przemyśleń, którymi chciałabym się z Wami podzielić, ale faktycznie, do tematu podchodzę dość ostrożnie. Nie chcę nikogo urazić, nikogo obrazić, chcę też bardziej skupiać się na emocjach, a nie wytykaniu kto i dlaczego postąpił źle, bo sama nie raz i nie dwa zachowałam się nieodpowiednio.

Każdy ma coś za uszami, taka prawda.


W kontekście tinderowania, randkowania, wchodzenia w związki i inne takie zachowujemy się najróżniej. Definiują nas trochę rodzaje i style przywiązania, o których bardzo polecam poczytać, a które mają swoją genezę w naszym dzieciństwie i relacji z opiekunem/rodzicami. Bardzo ciekawie było to opisane w książce Przytul swoje wewnętrzne dziecko Sylwii Sitkowskiej, którą czytałam ostatnio i bardzo polecam ze względu na przystępną i konkretną treść. Poznanie tych stylów może Wam wiele rozjaśnić. Mnie bardzo pomogło zrozumieć pewne moje zachowania oraz schematy, a także zwróciło moją uwagę na inny problem, który przejawiam, a mianowicie…

Czuję się słabą partią.

Pewnie wybuchliście teraz śmiechem, bo to nie czasy wydawania panien za mąż z posagiem w pakiecie, ani nie czasy szlacheckie, ale już tłumaczę.

W wieku nastoletnim mamy trochę inne wartości. Liczy się uczucie, może trochę popularność naszego partnera albo to, że wszyscy dookoła kogoś mają. Motywacja w prehistorycznych czasach gimnazjalnych była najróżniejsza. Nosiła oczywiście znamiona materializmu, ale raczej chodziło o to, żeby było uczucie. Fajnie to były czasy, zdarza mi się tęsknić za takim romantyzmem lekkoducha.

Posty na blogu publikuję co dwa dni. Jeśli chcesz otrzymywać informację o nowym wpisie, podaj poniżej swój adres mailowy 

U progu trzydziestki te wartości albo może lepiej będzie to nazwać wytycznymi, ulegają zmianie. Ja na przykład doskonale wiem, że nie chciałabym mieć za partnera posiadacza dwóch lewych rąk; osobnika, który opiekę nad domem powierza kobiecie, bo umycie talerza lub wyniesienie śmieci jest poniżej jego godności; nadaktywnego bluszcza, który musi robić ze mną wszystko, non stop i ciągle. Przepraszam, mam niską energię życiową i jestem leniwą bułą. Wiem też, że nie chciałabym być z kimś, kto mnie ogranicza, zadłuża się na lewo i prawo, ma problem z alko i hazardem, nie lubi zwierząt, ma jakąś egzotyczną liczbę potomstwa na utrzymaniu. No słowem lista jest długa, naprawdę. Wiele jest takich większych i mniejszych tematów, które w moich oczach kogoś przesuwają do kategorii znajomy.

I to działa też w drugą stornę.

I to jest normalne.

NORMALNE.

Wiem, że teraz co wrażliwsi oburzą się, że te baby i te chłopy to wybrzydzają, latka lecą, czas ucieka, sami umrą i nie wiadomo, co jeszcze, ale… świadomy siebie i rozsądny człowiek nie będzie pogarszać swojej sytuacji życiowej, żeby być z kimś. Tak po prostu.

I niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nie ma żadnych, absolutnie żadnych wymagań i wchodzi w związek z każdym, kto zaproponuje.

Rzucił_ś? No właśnie widzę, że nie.


Jeśli masz w miarę spoko życie, lubisz siebie, swoją codzienność, masz pasje i utarte przyzwyczajenia, to uważnie i rozsądnie wpuszczasz nowe osoby do loży VIP. Tak po prostu, bo więcej jest do stracenia niż do zyskania. Wiadomo, kompromisy kompromisami, ale są sprawy, które zawsze będą nas dzielić i nie da się ich pogodzić, jak choćby posiadanie dzieci czy legalizacja związku. To takie najpopularniejsze, ale innymi ważnymi kwestiami są też finanse, sytuacja mieszkaniowa, życiowa, rodzinna, plan na siebie, otwartość na zmiany, alergia na koty, pasje, sposób spędzania wolnego czasu itp. itd.

Prawda jest taka, że na tym tinderowym rynku randkowym człowiek nieustannie ocenia i jest oceniany. Od pierwszego wrażenia czyli fotek, przez opis, wysyłane wiadomości, wygląd na żywo i tak dalej. I tak, wszyscy oceniamy i kalkulujemy. Naturalna sprawa. Wśród zwierząt samica też zawsze wybiera najlepszego samca na ojca swoich dzieci, a nie wychudzonego kaczora z uszkodzonym dziobem. Life is brutal.


I to właśnie ocenianie innych skłoniło mnie do refleksji nad tym, jakie minusy we mnie mogą widzieć ludzie (oczywiście oprócz charakteru, bo ten mam paskudny ; ), co mam do zaoferowania i jakie ogony się za mną ciągną.

I ja, jak to ja, od razu uruchomiłam krytyczne myślenie i przed oczami pojawiła mi się cała litania utwierdzająca mnie w przekonaniu, że na czole mam łatkę słaba partia.

  1. Jestem konkretnie zadłużona, co wiąże się z tym, że mam ograniczony budżet na wyjścia, rozrywkę itp. itd.
  2. Nie mam swojego mieszkania. Mieszkam u mamy.
  3. Nie podróżuję z uwagi na moje koty, których nie wyobrażam sobie ani ze sobą zabrać, ani zostawić w jakimś hotelu.
  4. Jestem dość nudna, potrafię tygodniami nie wychodzi z domu, jeśli nie mam na to ochoty.
  5. Preferuję kolegów niż koleżanki. Mniej dram.
  6. Chodzę na terapię, co czasem potęguje dystans.
  7. Nie jestem typem kury domowej i matki polki. Mogę żyć na kanapkach do końca świata i sprzątać tylko rynek.
  8. Nie przepadam za gotowaniem.
  9. Na chwilę obecną nie chcę mieć dzieci i nie wiem, czy to mi się kiedyś zmieni.
  10. Mam trudny charakter i swoje przyzwyczajenia.
  11. Nie jestem rodzinna.
  12. Lubię chodzić w różne miejsca sama.
  13. Zdarza mi się zagadać kogoś na śmierć.
  14. Mam mroczne i kiepskie poczucie humoru.
  15. Jestem bardzo silną indywidualistką i mam unikający styl przywiązania.

Słowem, jest tego trochę. Wiele z tych rzeczy może mnie dyskwalifikować już na wstępie i wierzcie mi, przez długi czas z powodu wyżej wymienionych unikałam wchodzenia w związki, żeby nie wciągać ludzi w bagienko, w którym się taplam.

Długo zajęło mi przepracowanie tego. Napracowałam ię nad tym, aby uwierzyć, że nie muszę spełniać żadnych konkretnych warunków, aby szukać drugiej połówki i uwierzyć w to, że można mnie kochać pomimo, taką jaka jestem i z tym, co mam do zaoferowania i w pakiecie ze sobą.

Każdy z nas ma coś dobrego, coś złego, coś kiepskiego i coś zachwycającego. Dla jednego fantastyczne będą moje kropki na całym ciele, ktoś inny nie będzie mógł zaakceptować licznych znamion. Zdarza się. Jeden akceptuje moje fałdki, inny nie. Jedna osoba wycofa się słysząc o moich problemach finansowych, inna będzie szła dalej mimo to.

Obserwując ludzi, wiedząc jaki krzyż dźwigają, jakie mają zobowiązania, doświadczenia i problemy, a mimo to są w udanych związkach, zaczynam wierzyć w to, że na każdego z nas ktoś czeka. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy grosze, czy gorsi. Nie, nie jesteśmy.

Prawda jest taka, że jeśli korzystasz z popularnej aplikacji randkowej to każdy może wrzucić Twoje wiadomości na fb grupę bękarty tindera lub tinderawka i tyle się o sobie naczytasz, że Twoja ocenia spadnie do Rowu Mariackiego. A ile naczytasz się o innych to inna bajka.

Zawsze będzie ktoś, kto będzie chciał nas mieć w swoim życiu i ktoś, u kogo nigdy nie zostaniemy gościem w życiorysie. Po prostu nie będzie w tym życiu dla nas miejsca z powodu nas lub tego kogoś.

To jest normalne, takie jest życie, że każdy z nas szuka jak najlepiej, nie chce byle czego i wybiera tak, żeby ta codzienność była lepsza.

I to, że nie pasujesz Kasi, nie oznacza, że Asi i Basi też nie. Podobno każda stwora znajdzie swego amatora ; )

Nie dajmy się zamknąć w pułapce myśli, że coś z jest z nami nie tak, nie zasługujemy na miłość, nikogo lepszego nie znajdziemy. Jeśli pracujemy nad sobą, zmieniamy się, przerabiamy swoje problemy i dążymy do najlepszego życia jesteśmy zwycięzcami, czy nas ten Marek chce, czy nie chce.

Nawet z furą problemów dla kogoś możemy być cudem. Życzę nam, aby myślenie o sobie w kategorii balastu lub gorszej partii przestało istnień w naszej codzienności.

Dużo miłości od i do innych oraz od siebie dla siebie! Trzymajcie się ciepło!




Odkryj więcej z Makabreska.com

Subscribe to get the latest posts to your email.

2 odpowiedzi na „Co mam do zaoferowania, czyli w pułapce własnych myśli o byciu słabą partią”

  1. Awatar
    Anonim

    Jak nie masz nic do zaoferowania to siedź w domu

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Jestem Justyna,

Makabreska.com to moje miejsce w wirtualnym świecie. Bloga tworzę od trzech lat, a w blogosferze obecna jestem od blisko piętnastu. Piszę o drodze do lepszego życia, pracy nad sobą, podejściu do problemów, dobrostanie, finansach osobistych. Makabreska.com to miejsce, w którym dzielę się moimi wzlotami, upadkami oraz sukcesami. Okazjonalnie publikuję recenzje książek oraz moje opowiadania.

Znajdźmy się w Internecie

2022 2023 2024 Blogmas Blogmas 2023 Blogowanie Budżet domowy Czas wolny Dbam o siebie DDA DDD Filmy i seriale Finanse Finanse domowe Finansowe podsumowanie miesiąca Inflacja Kredyty Kryzys Książki Lepsze życie Moje wydatki Odpoczynek Offline Organizacja Organizacja czasu Osiędbanie Oszczędzanie Pieniądze Planowanie Podsumowanie miesiąca Praca nad sobą Przemyślenia Recenzja Refleksje Refleksje codzienne Relacje Relaks Schematy Slow life Terapia Współpraca Wydatki Zadłużenie Zmiana Zmiany