Witajcie we wtorek. Ten czas leci mi tak szybko, że idąc dzisiaj z przystanku tramwajowego do pracy, nie mogłam skojarzyć, jaki jest dzień tygodnia. Zupełnie też nie gra mi to, że Wigilia jest w niedzielę i jakoś tak nie umiem się zorganizować w temacie organizacji świąt. Z jednej strony wydaje mi się, że mam dużo czasu, a z drugiej to przecież już zaraz!
Z dobrych rzeczy to mam pomysł na prezenty. Możliwe, że jutro wybiorę się do sklepu, żeby zorientować się, co i jak. Wymyśliłam też wstępne menu, które jest raczej mało świąteczne, ale nie przepadamy za tymi świątecznymi smakami, aż tak bardzo. Będzie raczej symbolicznie i alternatywnie. Do stołu usiądziemy najwcześniej o 19, bo moja mama ma w Wigilię zmianę na rano i dotrze właśnie około tej godziny do domu. Póki co na mojej jedzeniowej liście jest barszcz z uszkami, łazanki, łosoś z piekarnika, grzybowa, sałatka z tuńczyka i jakieś ciasto, kompot z suszu (nie wiem jeszcze jak go zrobić). Z uwagi na to, że zaczynamy późno, chcę zrobić raczej małe porcje wszystkiego. A co finalnie zrobię, zależy tak naprawdę od tego, co będzie w sklepach. Podejrzewam, że nie tylko ja zamierzam robić zakupy w piątek i w sobotę. Wygodniej byłoby pewnie wcześniej, ale zrobiłam ostatnio większe zakupy i brakuje miejsca w lodówce. Musimy powyjadać.
- Piekielny hotel: zaginięcie, śledztwo i ludzkie dramaty
- Rok bez zakupów. Trzy miesiące bez kupowania ubrań
- Rezygnuję z Instagrama. O szukaniu siebie w świecie nadmiaru
- Moje cele na drugi kwartał 2024 roku
- Ile warte jest zdrowie?
W planach na jutro mam koniecznie wizytę w bibliotece. Do oddania mam aż siedem książek. Chcę też coś wypożyczyć, bo jednak czytanie cieszy mnie bardziej niż seriale. Powoli myślę też o planach na kolejny rok i rozważam całkowite wyrzucenie filmów i seriali z mojego czasu wolnego. Często nic nie potrafię sobie znaleźć, a jak już znajduję to są to naprawdę mocne i dołujące treści. Z tego też zrodziła się kolejna myśl, aby w przyszłym roku karmić siebie tylko dobrymi treściami. Oznaczałoby to chyba rezygnację z kryminałów, thrillerów, horrorów i podcastów true crime, a to byłoby dość konkretne odejście od tego, co w pewnym sensie lubię. Myślę jednak, że zrobiłoby mi to dość dobrze na psychikę i na samopoczucie. Mam ogromną potrzebę wyluzowania i zajęcia się sobą. Dosłownie odliczam dni do mojego wolnego.
Nie jestem jakoś bardzo zmęczona pracą, raczej tym, że czas dla siebie mam mocno ograniczony. Brakuje mi takiego swobodnego nic nierobienia, czasu w moim towarzystwie, spowolnienia i wyjścia z tego pędu. Zwyczajnie potrzebuję skupić myśli na czymś innym i więcej być na dworze. Naprawdę brakuje mi słońca i spacerów. Szczególnie, że ostatnio zakochałam się w powolnym chodzeniu. Spróbowałam po podcaście Banał i… przepadłam. Ludzie, jak to uspokaja! Piotrek powinien to opatentować, a ja zamierzam to podczas urlopu namiętnie praktykować.
Oprócz powyższych zachcianek, chodzi za mną myśl, aby wprowadzić na bloga nowy cykl z kategorii dzień z Justyną. Bardzo spodobała mi się wczorajsza i dzisiejsza luźna forma wpisu, i chętnie będę to praktykować. Takie swobodne pisanie o tym, co tam ostatnio u mnie, co się wydarzyło, jakie trudności napotkałam. Chodzi za mną wtorek z Justyną, ale zastanowię się jeszcze, jaki dzień tygodnia będzie najlepszy. Nie wiem, jeszcze jakie warunki musi spełniać ten najlepszy dzień, ale coś wymyślę. Nie mam żadnego konkretnego planu na bloga w przyszłym roku. Będzie tak, jak poczuję, więc nic nie obiecuję. Z wyjątkiem regularnych wpisów 😉 regularność jest ważna i bardzo motywuje.
Uciekam spać, bo czuję, że przysypiam. Do jutra! Dziękuję, że jesteście!
Dodaj komentarz